Podążyłam za
wskazówkami rudowłosej dziewczyny. Choć na tyle była przydatna,
żeby uprzedzić mnie, że trzeba przyjść szybciej. Byłam jej
wdzięczna z całego serca, ale i tak jej nie lubię. Schodząc do
jadalni nie rozglądałam się, szłam prosto przed siebie z
nadzieją, że trafię dobrze. Nie miałam zamiaru pytać się innych
o drogę. Jak nie trafię to nie zjem, mi to różnicy nie zrobi.
Będąc na parterze
postanowiłam poczekać na kogoś, kto będzie szedł w stronę
jadalni. Nie musiałam długo czekać, ze schodów schodziła
dziewczyna w białych włosach, ta sama, którą wtedy widziałam.
Poczekałam aż znajdowała się parę metrów przede mną, a
następnie poszłam za nią. Otworzyła pierwsze drzwi, które
zauważyłam. Mogłam się domyślić, że to będą te drzwi, ale
nie chciało mi się ruszyć głową, nie nowość.
Gdy przekroczyłam
drzwi jadalni, uderzył mnie blask światła, który znajdował się
tam. Było to ładnie, bardzo ładnie. Można rzec, że jak w części
jadalnej na ślubie. Na suficie żyrandole ze stoma, jak nie więcej,
żarówkami. Na oko było ich dwanaście, jak nie więcej. Po środku
znajdowały się okrągłe stoły okryte czerwonymi obrusami. Przy
jednym stoliku mogło się zmieścić maksymalnie dziesięć osób.
Natomiast stolikach przy ścianie były podłużne, a znajdowały się
na nich granatowe obrusy. Na każdym ze stolików znajdował się
mini szwedzki stół. Na sali nie było jeszcze za dużo ludzi, co
wiązało się z tym, że były jeszcze wolne stoliki. Nie chcąc
tracić czasu podeszłam do miejsca, w które było jak najbardziej
odseparowane od innych. Padło na niewielki kąt w lewym prawym rogu
sali.
Miejsce znajdowało
się przy oknie, dzięki czemu mogłam przez nie patrzeć. Nie
wzięłam ze sobą żadnej książki, przez co nie miałam co robić.
Usiadłam w samym rogu, a następnie wzięłam talerz, na który
nałożyłam sobie dwie kromki chleba, które posmarowałam masłem.
Nie miałam ochoty na więcej, nawet nie czułam się głodna.
Wzięłam szklankę, w której chwilę potem znalazła się herbata.
Dolałam do niej soku malinowego, a następnie dosypałam dwie
łyżeczki cukru. Pomieszałam a chwilę później spróbowałam czy
jest do wypicia. Była dobra, to było trzeba przyznać.
Do sali zaczęło
przybywać coraz więcej osób. Każdy siadał do wolnego stolika
bądź przysiadał się do innych. Było słychać szmery rozmów,
nie wiedziałam o czym mówią. Gdyby choćby minimalnie mnie to
interesowało przysłuchiwałabym się temu, bo wtedy dałoby się
usłyszeć jakąś rozmowę. Ja nie byłam wścibskim osobnikiem,
szanowałam prywatność innych i tego samego oczekiwałam od nich.
Tak, mogłam tylko tego oczekiwać, bo wiadomo, że człowiek z
natury jest bardzo ciekawski i wciska nos w nie swoje sprawy.
Mogłabym tylko o tym marzyć, żeby ktoś mi to uszanował.
Niejedna para oczu
była skierowana w moją stronę. Wiedziałam, że byłam dla nich
atrakcją – w końcu byłam tu nowa i ku mojemu nieszczęściu,
wyróżniałam się swoimi różowymi włosami. Lubiłam je, nie
zmieniłabym ich koloru na jeden z tych pospolitych, ale również
denerwowały mnie. Już niejeden raz przyciągnęły uwagę innych.
Nie zaprzeczę, przeszkadzało mi to, ale co zrobię, lubię ten
kolor i nie mam zamiaru go zmieniać. Na pewno nie w bliskiej
przyszłości.
- Cześć –
usłyszałam nieznany mi głos przy uchu.
Spojrzałam się w
stronę, z której usłyszałam głos. Już mi się nie podobało, że
ktoś się do mnie przysiadł, czy też chciał. Może powinnam
zrobić sobie karteczkę z napisem: NIE SZUKAM PRZYJACIÓŁ. Tak, to
świetny pomysł i będę z nią paradować. Sukces gwarantowany.
Zignoruję te jego słowa, może sobie pójdzie.
- Jestem Henry, miło
mi – wyciągnął do mnie dłoń.
Spojrzałam na
niego, jego czarne włosy były spięte w niechlujnego kucyka z tyłu.
Te z przodu gumka nie uchwyciła, przez co część ich opadała
swobodnie. Były mu do połowy szyi. Oczy jak dwie głębiny
otchłani. Ten błękit pochłaniał ludzi, że zatracali się.
- Sakura –
wypadało się przedstawić. Może chciał się tylko przedstawić i
zaraz sobie pójdzie? Oby tak było.
- Dawno tu
przybyłaś? - ku mojemu nieszczęściu, postanowił nawiązać
dłuższą rozmowę.
Ja to mam pech, gdy
chciałam się z kimś porozmawiać – nikt się do tego nie kwapił.
Gdy nie chcę z innymi rozmawiać – zjawia się jakiś koleś,
który tego chce.
- Jakoś w południe
– odpowiedziałam mu, po czym powróciłam do poprzedniej
czynności, przyglądanie się innym.
- I jak ci się tu
podoba? Dużo zwiedziłaś? - zadawał kolejne pytania, na które nie
miałam ochoty odpowiadać. W ogóle nie miałam chęci prowadzić z
nim rozmowy. Czy nie może już sobie pójść? Siedzi tu o wiele za
długo. Nie chciałam być zbytnio nieuprzejma, więc coś musiałam
mu odpowiedzieć.
- Nie widziałam
zbyt wiele – odparłam. Nawet nie miałam okazji, jak spałam cały
ten czas.
- To nie dobrze, że
Mina cię nie oprowadziła, to dziwne, zawsze robi to z wielką
chęcią – chyba mówił o tej rudowłosej dziewczynie, która jest
przewodniczącą.
Ja miała mnie
oprowadzić, jak sama tego nie chciałam? Nie miałam ochoty spędzać
z nią czasu, a tym bardziej poznawać jej.
- Będzie trzeba ci
pokazać jaka wspaniała jest ta szkoła – odparł uśmiechając
się lekko przy tym. - Na pewno ci się tu spodoba… - nie dałam mu
do kończyć.
- Skąd ta pewność?
- spytałam go, wyrywając się z tym pytaniem.
To nie było
kulturalne z mojej strony, nie powinnam mu przerywać. Tak nie
wypada.
- Uwierz mi, że
wiem to doskonale, słońce – odparł bez chwili zawahania.
- Nie nazywaj mnie
tak – poprosiłam go.
Nie chciałam, żeby
się do mnie tak zwracał. Nie lubiłam tego typu określeń, były
nie dla mnie.
- No dobrze,
przeprasza. A jak mogę? - uśmiechnął się zadając to pytanie.
Teraz ten uśmiech był inny niż ten poprzedni. Był bardziej
przyjazny?
- Saskura, po prostu
Sakura – odparłam. Nawet lubiłam ja się do mnie zwracali po
imieniu, a już na pewno dużo bardziej niż po określeniach typu
słoneczki.
- To będziesz wtedy
wisienką, pasuje? - zapragnął zrobić mi na złość.
Postanowiłam to
zignorować. Odkręciłam głowę w stronę drzwi i postanowiłam
namiętnie się im przyglądać. Były ogromne, a na ich skrzydłach
było coś wyrzeźbione. Niestety, z tej odległości nie było mi
dane widzieć co tam było. Ciekawiło mnie co ona oznaczała.
- Hennry! Hennry! -
krzyczał ktoś.
Spojrzałam na
mojego nowego znajomego, a na jego ustach pojawiał się coraz
większy uśmiech. Chwilę potem na jego plecach leżała jakąś
dziewczyna. Jej ręce zawisły na jego szyi, a głowę położyła na
jego ramieniu.
- Cześć, Yuikuś –
mówiąc to, pogłaskał ją po jej fioletowych włosach.
Nie mówiłam nic i
tylko przyglądałam się im jak jakaś głupia, która nie ma co
robić.
Dziewczyna
podniosła głowę i skierowała do niego uśmiech. Następnie
czarnowłosy dał jej buziaka w usta, po czym wziął ją na swoje
kolana. Nie no, bardzo miło, mnie tu wcale nie ma. Jestem nie
widzialna, migdalcie się ile wlezie. Wcale nie mam ochoty zwrócić
tego co ostatnio jadłam, czyli wczorajszego obiadu. Nie lubię
zakochanych par i mdli mnie na ich widok, a w szczególności, gdy
się migdalą. Choć, jeśliby tu tak spojrzeć na tę dwójkę, o
dziwo, nie jest aż tak źle. Słodko razem wyglądają.
- Jestem Yuiko, ale
mów mi Yui – postanowiła się przedstawić mi się.
Spojrzałam się na
nią, na jej fioletowych włosach znajdowały się kocie uszka, a ona
sama była ubrana w czarno-białą sukienkę, nie to co reszta
uczniów, która miała na sobie mundurki. Wyróżniała się i to
bardzo. Ciekawe czy tak można, czy tylko na nią przymykają oko.
- Sakura –
odparłam.
- Miło mi poznać –
uśmiechnęła się, na co ja tylko pokiwałam głową. - Mam
nadzieję, że się zaprzyjaźnimy – skierowała do mnie. Na te
słowa, chciałam ją poinformować, że nie szukam tu przyjaciół,
lecz nie pozwoliła mi, od razu zmieniając temat. - Czyż ta szkoła
nie jest cudowna? Ta budowla i tereny wokół niej. Musimy zagrać w
chowanego w tym lesie, całymi godzinami da się szukać jednej
osoby. Jest on tak wielki, że nie wiadomo, gdzie szukać. Albo na
wagary można tam chodzić, idealne miejsce do tego. Jest małe
prawdopodobieństwo, że cię nakryją – była rozgadana jak
katarynka, a nawet bardziej.
Zastanawiałam się,
jak on z wytrzymuje z taką gadułą. Nie zbyt wydawał się być
osobą, która mogłaby mówić całymi dniami i nawet nie zaschłoby
mu w gardle. Nie w porównaniu do dziewczyny, która siedziała mu na
kolanach. Choć może tylko mi się tak wydawać, a pozory mylą. A
nawet jeśli w tym wypadku nie mylą, to przecież przeciwieństwa
się przyciągają.
- Albo mam pomysł!
Zagraj dziś z nami w golfa wieczorem. Będzie fajnie, tym bardziej
jak jest już ciemniej. Wtedy piłki będą świecić, tak samo
dołki, a to ślicznie wygląda – zaproponowała mi, chciałam się
nie zgodzić, lecz po raz kolejny nie dała mi dojść do słowa. -
Albo, albo w krokieta, też jest dobra zabawa. Albo wiem! Zagrajmy w
tenisa, będzie śmiesznie, tym bardziej, że gdy jest już ciemniej
nie za bardzo widzi się piłkę. Choć, lepiej się ogląda jak ktoś
gra, to jest takie zabawne wtedy. Musisz sama to zobaczyć na własne
oczy – zastanawiało mnie, czy jej kiedykolwiek zamyka się buzia.
- Wiesz –
zaczęłam, nie wiedząc jak dobrać słowa. - Raczej to się nie
stanie.
- Dlaczego? -
spytała się mnie z nutką rozczarowania w głowie.
Nie no, niech mnie
nawet nie bierze żadna litość. Nie chcę się z nikim tu
integrować. W jej oczach widziałam wyraz zawiedzenia. Od razu
zabolało mnie to. Jeszcze mnie dobrze nie zna, a już ją zawiodłam.
Nie cierpiałam tego, to pokazywało jak bardzo beznadzieją osobą
jestem. Nie mogłam uznać, że robi to specjalnie, bo nie zna mnie.
- Proszę, chodź z
nami dziś wieczorem w coś zagrać – poprosiła mnie. Tak dawno,
komukolwiek zależało na spędzeniu ze mną jakiegoś czasu, że już
zapomniałam jakie jest to uczucie.
- Jak ty możesz jej
odmówić, gdy tak ładnie cię prosi – wtrącił się Hennry.
Nie potrafiłam,
była słodka co dawało jej dużo uroku. Nie potrafiłam jej
odmówić, taka była prawda. Chciała ze mną spędzić czas, to
było miłe uczucie. Wierzyłam w jej dobre intencje, choć sama nie
wiem czemu. Równie dobrze mogła robić to tylko z uprzejmości.
Choć wydawała mi się raczej osobą, która nie jest fałszywa. I
miałam nadzieję, że nie okaże się właśnie taka.
- No zgoda, jeden
raz – nic zdążyłam dokończyć zdanie, dziewczyna już się do
mnie tuliła.
Widziałam
rozbawiony wyraz twarzy jej chłopaka, chyba wiedział, że to się
tak skończy. Dziewczyna miała w sobie to coś, co ciągnęło do
niej ludzi, sprawiało, że chcą się z nią zaprzyjaźnić, nawet
mnie.
- Dziękuję,
dziękuję – mówiła uradowanym głosem. Jakby było to jeszcze
coś wielkiego, choć może i dla niej było. - Nie pożałujesz tego
– odkleiła się ode mnie i usiadła pomiędzy mną a chłopakiem.
- Zapoznam cię z resztą, są strasznie fajni – poinformowała
mnie.
Hola, hola, jaką
resztą? Nie podobało mi się to, a nawet bardzo.
- Resztą? -
niepewnie się jej spytałam.
- Jest jeszcze Ino,
Kiba, Naruto, Evelin, Kimi, Sasuke – zaczęła wyliczać. - I
jeszcze może Mina będzie, ale ją to już za pewne poznałaś.
Słysząc imię
rudowłosej, nie za bardzo mi się to podobało. Yuiko chyba
zauważyła grymas na mojej twarzy.
- Nie martw się,
ona nie jest taka zła jak się wydaje – próbowała ją bronić w
moich oczach. - Jest jedną z nielicznych tu osób, która nie udaje
– te słowa powiedziała bardziej do siebie niż do mnie.
Leżałam na łóżku,
czekając na odpowiednią godzinę do wyjścia. Nie zbyt kwapiło mi
się to dzisiejsze spotkanie, ale obiecałam jej, a obietnic się nie
łamie. Nie lubię jak ktoś złamie daną mi obietnicę, więc ja
tym bardziej nie będę tak robić. To byłoby nie fair w stosunku do
innych, jak i do mnie.
Z mojego
odpoczynki, wyrwał mnie odgłos pukania do drzwi. Nie wiem kogo mogę
się spodziewać. Nie zbyt chciało mi się wstawać, ale i tak zaraz
musiałam zaraz wychodzić, więc co mi szkodzi. Mozolnie zwlekłam
się z łóżka i podreptałam do drzwi. W drzwiach ujrzałam nowo co
poznana dziewczynę. Nie wiem po co tu przyszła, ani skąd wie gdzie
znajduje się mój pokój.
- Pomyślałam, że
możemy razem tam pójść – powiedziała mi na powitanie. - Bo
jesteś tu nowa i mogłabyś się mi zgubić – wybełkotała mniej
pewnie niż poprzednie zdanie.
Fakt, było bardzo
duże prawdopodobieństwo, że nie dotarłabym tam. Zapewne
błądziłabym z kilka godzin. To miłe z jej strony, że pomyślała
o mnie. To było przyjemne uczucie, że ktoś się mną przejął,
nawet w tak błahej sprawie.
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się do niej, na co ode odpowiedziała mi tym samym.
Była taka słodka. - To co, idziemy już?
- Oczywiście –
odparłam, po czym zamknęłam drzwi.
Ruszyłyśmy, a
fioletowowłosa prowadziła. Było widać, że wie co gdzie się
znajduje. Ciekawe ile już tu jest.
- Od kiedy
uczęszczasz do tej szkoły? - postanowiłam się jej spytać.
- Od jakiś
dziewięciu lat. Miałam jakieś siedem lat, gdy rodzice mnie tu
przyprowadzili. Na początku nie zbyt mi się to podobało. Było
koszmarnie, nie miałam mojego ukochanego pokoiku, zabawek, a już
nie wspomnę o moim skunksie, za którym całe dnie płakałam.
Miałam wtedy tylko siedem lat, a mój pupil był zawsze przy mnie.
Miałam wtedy też kota, ale nie byłam do niego tak bardzo
przywiązana jak do skunksa. Wtedy jeszcze był tu inny dyrektor,
dużo fajniejszy od teraźniejszej. Ta nie jest zła, choć Hennry
ciągle mi na nią narzeka, a ja nie wiem czemu. Ale wracając do
tamtego dyrektora, po jakimś czasie pozwolił mi tu sprowadzić moje
pupile. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna. Choć zanim do tego
doszło było niemała walka o to. W pierwszych dniach poznałam tu
też właśnie Hennr'ego, który zaopiekował się tu mną. Pokazał
co i jak, w końcu był tu dłużej ode mnie o dwa lata. I tak jakoś
zaczęła się nasza znajomość – odparła.
Opowiedziała mi
swoją historię, a ja słuchałam jej. Ciekawe czy każdy tak ją
wysłuchuje.
- Mam nadzieję, że
będziemy mieć razem jakieś lekcje, byłoby naprawdę fajnie! -
powiedziała podekscytowana. - W tę stronę – poinformowała mnie,
gdy chciała iść w lewą stronę. - Nie którzy nauczyciele są
naprawdę fajni i przystojni. Na przykład taki Kakashi, do tego
znakomicie uczy i potrafi uczyć, nie to co niektórzy. Jest raczej
wyluzowany i potrafi się zintegrować z nami. Albo Kabuto, przy nim
matematyka jest prosta! Wszystko dobrze wytłumaczy i pomoże.
Najsurowszy tu jest Jirai'a i nie zbyt ciekawie prowadzi lekcje.
Potrafi na śmierć zanudzić wszystkich na około historiom.
Tak przysłuchując
się jej, nie zapowiadało się źle na. Choć to może okazać się
inaczej. Nigdy nie lubiłam historii, a po tym co mi powiedziała nie
zapowiadało się, żebym ją polubiła.
Przeszłyśmy przez
drzwi wyjściowe, które prowadziły na dziedziniec. Dziewczyna od
razu zauważyła osoby, które też miały być.
- O, tam są –
powiedziała i od razu do nich pobiegła.
Nie chcąc jej
zbytnio zgubić, zrobiłam to samo. W kilka sekund się znalazła
przy nich. Ale ona jest szybka. Gdy już tam była rzuciła się
swojemu chłopakowi na szyję, a ten ją objął. W chwili, gdy ja
tam dochodziłam, odczepiła się od chłopaka i postanowiła
przywitać się z blondynką. Kiedy mnie zauważyła, postanowiła
oderwać się od dziewczyny.
- To jest Sakurcia –
wskazała na mnie. - Poznaj Naruto – wskazała na blond chłopaka,
którego dziś już widziałam. - Ino – było to właśnie ta
blondynka, którą przed chwilą tuliła. - A reszty jeszcze nie ma –
uśmiechnęła się.
- Hej – odezwałam
się. Wypadało coś powiedzieć, nawet to głupie ''hej''.
- Chodź –
pociągnęłam mnie za rękę w stronę drzew. - Oprowadzę cię
trochę po tym lesie – oznajmiła mi.
Widząc, że
podążam za nią postanowiła znaleźć się tam szybciej i
podbiegła. Była taka skoczna. Gdy się tam znalazła, nie minęła
chwila, a było słychać jej krzyk.
OD AUTORKI: I w końcu jest. :D W sumie, to nawet mi się podoba. xD I co najważniejsze, nie pojawił się późno. ;3