sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 4~

 Ale ta baba jest wkurzająca. Tylko gada, gada i gada. Gdyby to było coś ciekawego, to jeszcze pół biedy, ale nie o jakiś duperelach. Co mnie obchodzą jacy tu są ''idealni'' uczniowie. Tacy perfekcyjni, że aż rzygać się chce na samo wspomnienie o nich. Tylko tymi ''najlepszymi'' się umie chwalić, a resztą już nie. Kolejny dorosły z serii ''lubię tylko tych, którymi można się pochwalić, a inni są nic nie wari”. Wszyscy tacy sami, tylko o jednym. Zaślepieni są i nic się na to nie poradzi. Mam nadzieję, że nie będę musiała często oglądać jej ryja. Ta baba jest tak opętana, że zrobiła im specjalną ścianę, na której wiszą ich zdjęcia. Tyle nazwisk. I że im się chce być ''idealnymi''. No cóż, tylko współczuć im życia. Nie zamieniłabym się z nimi miejscami. Ale są plusy tej ściany, przynajmniej wiem kogo mam unikać.
- A tutaj masz portrety poprzednich dyrektorów szkoły – wskazała na ścianę pełną obrazów.
Albo ta szkoła jest tak stara, albo tak często byli oni zmieniani. Choć już sama architektura mówi o wieku szkoły. Jak średniowieczny zamek, w którym można się czuć jak prawdziwa księżniczka. Z resztą, jaka mała dziewczyna nie chciałaby nią być. Mieć własnego księcia z bajki. Wielki zamek. I dalej nie wiem co one mogą chcieć. Gdy byłam mała to tylko chciałam być księżniczką i nic więcej. Nawet nie zastanawiałam się co one robią. Ot tak chciałam jedną z nich zostać. W moim przypadku, to tylko chwilowe to było. Szybko przyszło, szybko poszło. Potem moje obiekcje na przyszłość, z księżniczki z mieniły się w czarodziejkę. Boże, jaka ja była wtedy głupia. Jako zawód, który będzie się wykonywać to bycie księżniczką albo czarodziejką. Co jeszcze do tego? Może bycie wilkołakiem. Nie no, to aż tak głupi pomysł nie jest. Jeszcze zależy dla kogo. Sama, w jakimś stopniu, chciałabym zostać zostać istotą wyżej wymienioną. Fajnie, by było, wtedy.
Wyłabym do księżyca, tak jak to się robi, a nie, że nawet tego nie skomentuje. Umiałabym szybko biegać oraz miałabym takie śliczne futerko. Mięciutkie, gładziutkie. Cały czas, bym tuliła się sama do siebie.
Zawsze lubiłam wilki. Miały w sobie to coś, co mnie do nich ciągnęło. Sama do końca nie wiem co to było, ale wystarczyło spojrzeć im w oczy i już po mnie. Zatracałam się w nich. Patrząc w nie widziałam różne historie ludzi. Miałam wrażenie, że to ich historia, a tymi ludźmi oni są. Głupie, ale cóż, czego można ode mnie oczekiwać.
Mama mawiała, że wilki to też ludzie. Zawsze po tych słowach opowiadała mi historię o pewnej rodzinie, w której ojciec był pół człowiekiem, pół wilkołakiem. Gdy byłam mała kochałam tę historię i wierzyłam w nią. Co poradzić, że byłam wtedy małym, głupim dzieckiem. Ale po śmierci mamy przestałam w nią wierzyć. Wszyscy wokół kazali mi zejść na ziemię i nie wymyślać niestworzonych historii. Ciągle tępili. Gdy mama żyła, też to miało miejsce, lecz wtedy ona była moim oparciem, lecz musiałam ją stracić. Gdyby nadal żyła wszystko inaczej, by się inaczej potoczyło. Mamusiu, dlaczego musiałam odejść.
Wiem, wiem, głupie. Sama zbytnio nie wiem o co jej chodziło. I wątpię, żebym się dowiedziała. Ale zawsze lubiłam żyć w świecie fantazji, nadal to lubię. Pozwala mi to oderwać się od tej szarej, beznadziejnej rzeczywistości. Tam wszystko jest jak ja chcę. To ja jestem panią tego świata i mam nad wszystkim kontrolę.
- Słuchasz mnie? - z moim myśli wyrwał mnie ten jej denerwujący głos. Czego ona ode mnie chce? Dopiero co tu przybyłam, nie z własnej woli, ale powinna mi dać chwilę na odpoczynek. Ale nie po co, niech się męczy. Nie daj chwili wytchnienia, bo to przecież nie jest potrzebne.
- Nie – nie skłamałam, nie miałam po co.
Nic mi nie odpowiedziała. Tylko ruszyła przed siebie. Teraz jakoś inaczej było, ciszej. No tak, przecież ona nic nie mówi. Czyżbym jej dumę uraziła, że już siedzi cicho? Zapewne tak. Oh, za wielkie mniemanie ma o sobie samej, już jej nie lubię. Z całego serca nie cierpię takich ludzi jak ona. Myślą, że są tak wspaniali, niepowtarzalni, jedyni w swoim rodzaju. Nikt im nie dorównuje, nie ma na świecie drugiej takiej osoby, mylą się. Oj, nie wiedzą jak bardzo się mylą. Nie są wyjątkowy, są pospolici. Jedno trochę bardziej, drudzy mniej. Choć tak, zdarzają się wyjątki i istnieją wyjątki, lecz zazwyczaj jest to tylko kwestia wyszukania osoby. Bo na pewno nie ma takiej osoby, której nie da się zastąpić kimś lub czymś. Każdego się da, bez wyjątku. Ale można tego nie chcieć, lecz to już inna sprawa.
Poczułam jak coś pada mi na twarz, coś twardego. Jakaś cegła czy coś w tym stylu. Całościowo zbiło mnie to z tropu. Jakim cudem, przecież jestem w budynku, prawda? A może to kolejny głupi sen? O tak, proszę, niech to będzie tylko zły sen. Nie chcę tu zostać. Nie podoba mi się to miejsce, jest z nim coś nie tak. Jest strasznie dziwne.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam głos dyrektorki. - Powinnaś uważać jak chodzisz.- Czyżby troska z jej strony? Zapewne udawana.
Weszłam w ścianę, dopiero teraz to zauważyłam. Zrobiłam kilka kroków w tył i zaczęłam masować mój biedny nos. Spojrzałam się na blond włosom kobietę, patrzyła na jakimś zatroskanym wzrokiem. Nie, zdaje mi się. Przecież nie ma po co się o mnie martwić. Dla niej jestem nikim ważnym, tylko kolejnym z jej uczniów. Takich jak ja ma wielu, a nawet lepszych. Nimi może się chwalić, a mną nie. Nie ma czym.
- Chodź, usiądziesz lepiej ci się zrobi – podeszła do mnie i zaprowadziła do jej gabinetu.
Pierwszy raz od dawna ktoś zrobił coś takiego dla mnie. To bardzo miłe, może jednak ona nie jest taka zła. Może to ja tak źle widzę innych. Ale nie pasuje mi coś w niej, jak i w tym miejscu. I to bardzo.
- Nie będę cię zamęczać, widzę, że jesteś zmęczona. - Spojrzała na mnie takim matczynym wzrokiem. Od lat u nikogo nie widziałam go. Tak bardzo mi go brakuje.
Mama, tylko ona taki wzrok kierowała w moją stronę kiedy coś mi się stało. Ona jedna się o mnie kiedykolwiek martwiła. Ona jedyna.
- Dam Ci teraz regulamin szkoły, a przed kolacją przyjdzie do ciebie przewodnicząca i odpowie na wszystkie twoje pytania – poinformowała mnie i puściła wolno. Wzięłam kopertę, która była dla mnie i wróciłam do pokoju. Przyda mi się porządna drzemka.

Obudziło mnie walenie do drzwi. Czego, kuźwa, ode mnie chcą. Nikogo tu nie zapraszałam, nawet nie mam jak, przecież nikogo nie znam. A może to ta, o której wspominała ta babka. Przewodnicząca, bodajże. Już jej nie lubię. Samo to, że jest tym kimś sprawia u mnie odruchy wymiotne. Jak ja nie lubię ludzi z samorządów, myślą, że wszystko im wolno bo tam są. Zawsze tylko oni, oni i oni. Jakby tylko wokół nich się kręcił świat. Przemądrzałe ideały. Pierzyć ich. Niektórzy jeszcze na siłę przymilają się, żeby na nich głosować w wyborach. Pieprzeni ludzie, do tego tacy naiwni.
Niechętnie wstałam z łóżka, żeby otworzyć drzwi nieproszonemu gościu. Mam nadzieję, że szybko sobie pójdzie. Nie chce wiedzieć tej osoby, nie mam na to najmniejszej ochoty. Może i będę się zachowywać jak mała dziewczynka, ale walić to, ja nie chcę się z nikim tu zapoznawać. Ja ich nie polubię, a oni mnie, więc po co tracić czas na poznawanie się. To nie ma sensu, angażować się w coś, z czego i tak nic nie wyniknie. Nie lubię tracić czasu, jak i energii, na bezsensowne rzeczy.
Ponownie rozbrzmiał dźwięk pukania do drzwi. No chwila, masz się zaraz pójść ruchać, że tak się niecierpliwisz? Nie martw się, jeśli ktoś ma cię przelecieć i tak to zrobi. Nie ucieknie ci to, nie masz się o co martwić. Poczekać możesz, a nawet będzie trzeba poczekać aż łaskawie zwlokę się z łóżka i dojdę do drzwi.
Zeszłam z łóżka i powolnym krokiem zbliżałam się do miejsca, z którego wydobywał się ten irytujący dźwięk. Gdy już stałam przed drzwiami, chwyciłam za klamkę i nacisnęłam ją. Ukazała się w nich dziewczyna o rudych włosach. Jak to mówią, rude to fałszywe, zapewne przy niej też to będzie prawdziwe. Nie żebym wierzyła w przesądy, ale nieraz sprawdzają się. Ilustrowałam ją wzrokiem, była przeciętnej urody. Dupy nie urywała, dużo bardziej urodziwe dziewczyny od niej widziałam. Miała zielone oczy, którymi mnie ilustrowała. Nie miała się na co patrzyć, więc szybko przeniosła wzrok na moją twarz. Też nie chciałabym się przyglądam mojej osobie i być w towarzystwie. Nie martw się, pomogę Ci i szybko załatwimy tę sprawę.
- Niczego nie potrzebuję, możesz sobie już iść – powiedziałam i chciałam już zamknąć drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna uniemożliwiła mi to, poprzez wsunięcie swojej stopy pomiędzy drzwi a framugę. Cholera, musiała! Ja jej nie chcę widzieć.
- Nie ignoruj mnie, złotko – warknęła.
Właśnie w tym momencie miałam pewność, że jej nie polubię. Wyglądała na bardzo miłą osobą, ale okazała się za kogoś innego. Czyli norma. Próbowałam wypchnąć jej nogę, ale z marnym skutkiem. Wiedziałam, że się z nią nie polubię. Jeśli będziemy wchodzić sobie w drogę, będzie bardzo dobrze. Ja nawet nie mam zamiaru napatoczyć się jej. To nie mój cel, ja wole omijać ją szerokim łukiem.
- Przeprasza – burknęłam i liczyłam na szczęście.
Ja i szczęście, bardzo śmieszne! Ale w cuda trzeba wierzyć, tego nauczyła mnie mama.
- Od razu lepiej – uśmiechnęła się cwanym uśmieszkiem. - Jeśli nie jestem Ci w niczym potrzeba, to nie przeszkadzam – w jednej chwili z jędzy stała się księżniczką. Nie cierpię fałszywych osób, a ona właśnie taka jest. - Ah, jeśli chcesz sobie zająć jakieś miejsce, to powinnaś się pośpieszyć. - Poinformowała mnie. - Mam nadzieję, że pokochasz tę szkołę – powiedziała i poszła w swoją stronę.
Już ją pokochałam, całym sercem, oczywiście. A w szczególności dzięki osobą takim jak ty. Już wiedziałam co będę tu robić, jak omijać wszystkich tu. Podążyłam za słowami dziewczyny i zaczęłam zbierać się na kolację. Wolałam być szybciej i zając sobie jakieś dobre miejsce. Najmniejszego zamiaru nie miał, żeby dosiadać się do innych i ich poznać. To nie dla mnie. Nie nadaję się do tego i już. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną bluzę z kocimi uszkami. Zamknęłam drzwi i udałam się do jadalni. Daj mi boże tyle szczęścia, że nie będę musiała się na nikogo napotkać. Tak ja miałam z tą przewodniczącą. Nie zawracała mi głowy, co mnie niezmiernie ucieszyło i zdziwiło. Wiedziałam tylko jedno – muszę na nią uważać. A oprócz niej, będzie jeszcze masa takich osób jak ona.

Oh, Alicjo, przybyłaś. Czekałem na ciebie cały czas. Dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłem. Lecz ty mnie zapewne nie pamiętasz Może to i lepiej. Ale to nie jest ważne. Jesteś moją małą perełką – nadzieją na lepsze jutro. Tylko proszę, nie przejdź na niewłaściwą stronę. One są złe – zniszczą cię. Ciebie i wszystko co w tobie. Zabiją od środka. Zrobią z ciebie ich marionetkę, którą będą tylko tylko i wyłącznie manipulować. Staniesz się im lalką. Głupią, naiwną laleczką, którą wyrzucą jak tylko im się tylko znudzi. Tylko od tego im jesteś. Nie daj się zwieźć. Ich zachowanie to tylko pozory. A one lubią mylić. Dobre o tym wiesz, nawet najlepiej.
Masz przed sobą nie lada wyznanie. Jakie? Dowiesz się w swoim czasie. Nie mogę Ci go zdradzić, to tajemnica – a ich nie wolno zdradzać. Sama musisz ją odkryć. Nie martw się, będziesz miała kogoś do pomocy. Nawet kilka osób, lecz musisz je sama odnaleźć. Będziesz wiedzieć kto to. Tylko posłuchaj własnej intuicji. Jedyna ona cię ocali w tym świecie.



OD AUTORKI: W końcu jest! Chyba nie aż po tak długim czasie. Następny rozdział powinien pojawić się nie długo. I tym razem to będzie niedługo. xD Rozdział może i nie powala długością, ale taki miał być. Może następny będzie dłuższy, może nie. Mam nadzieję, że się podoba! ;3 Tak więc, do następnego. <3